Recenzja: 20XX (PS4)

Recenzja: 20XX (PS4)

Łukasz Ruszkowski | 17.07.2018, 20:10

Czy trafiliście kiedyś na grę, o której nie mieliście pojęcia, że jest potrzebna w Waszym życiu, a kiedy w końcu przypadkiem na nią trafiliście, to nie wyobrażacie sobie dnia bez chociaż kilku spędzonych z nią minut? Dokładnie taką reakcję wywołało u mnie 20XX – kopia Mega Mana z proceduralnie generowanymi poziomami. Zapraszam do lektury.

Mamy rok 20XX, a złe roboty opanowały laboratoria podejrzanie szalonych naukowców. Tylko dwójka naszych bohaterów – Nina i Ace – mogą je przywrócić do porządku. Blaster lub miecz w dłoń i ruszamy do akcji. Dotarcie do zbuntowanych maszyn nie będzie jednak łatwe. Na naszej drodze, oprócz bandy pomniejszych robotów, staną takie atrakcje jak kolce, lawa, lód, lasery i inne bajery. Znacie to z każdej gry platformowej, jaka powstała do tej pory. Tutaj jednak każdy poziom generowany jest losowo. Oznacza to, że nigdy nie trafimy drugi raz na tę samą planszę (no, chyba że gracie na easy – wtedy macie trzy życia). Dodaje to produkcji nieprzewidywalności, ale utrudnia osiągnięcie w niej mistrzostwa i speedrunning. Jedni będą z takiego rozwiązania zadowoleni, inni nie. Ja zdecydowanie to sobie chwalę.

Dalsza część tekstu pod wideo

20XX #1

Na początku zabawy trafiamy do głównego huba gry. To tutaj decydujemy, którą postacią zagramy oraz jakie upgrade’y wykupimy na następną misję. Mamy też tutaj dzienne i tygodniowe wyzwania, których wyniki wyświetlane są na ogólnodostępnej tablicy. Postacie możemy dowolnie zmieniać, a każdą gra się zupełnie inaczej. Nina, niczym Mega-Man, dzierży blaster, natomiast Ace to klon Zero i włada laserowym mieczem. Każdy bohater posiada wślizg oraz możliwość podwójnego skoku. Resztę mocy musimy wykupić w sklepie lub znaleźć na polu bitwy. Niektóre przydatne umiejętności ukryte są za specjalnymi wyzwaniami, których warto się podejmować. Podwójny skok czy unik w powietrzu to bajery, których nie powstydzi się nawet najbardziej hardcore’owy gracz.

20XX #2

Sama gra jest jedną z przyjemniejszych, w jakie miałem ostatnio okazję grać. Stanowi spore wyzwanie, a elementy losowości nie pozwalają się nudzić. Niestety dosyć ciężko jest przyzwyczaić się do dziwacznego sterowania i nie raz zdarza się popełnić przez nie błąd. Sama rozgrywka jest jednak niezwykle płynna i responsywna, a jedynie obłożenie pada trochę szwankuje. Losowość też nie zawsze jest po naszej stronie i niektóre plansze potrafią być po prostu przesadzone.

Graficznie mamy tutaj przyjemny kreskówkowy styl, mocno inspirowany Mega Manem. Plansze są kolorowe i czytelne, a ataki przeciwników dobrze widoczne. Pod tym względem nie miałem z grą żadnych problemów. Muzyka też jest w porządku, pompując adrenalinę i nie pozwalając nawet pomyśleć o odłożeniu pada.

20XX #3

Podsumowując, dostaliśmy tutaj nowoczesnego Mega Mana. Generowane losowo poziomy dodają nieprzewidywalności i znacząco podwyższają poziom trudności. Niestety – czasami za bardzo. Jeśli lubicie gry tego typu, a losowość to coś, co Was kręci, śmiało sięgajcie po tytuł. W innym wypadku radzę ominąć go szerokim łukiem. Może Wam niepotrzebnie podnieść ciśnienie.

Grę do recenzji dostarczył deweloper.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry 20XX

Atuty

  • Mega Man z losowymi planszami
  • Spora różnorodność – planszy, broni, przeciwników
  • Kooperacja

Wady

  • Bezlitosny poziom trudności
  • Sterowanie

Udany klon Mega Mana. Dla fanów wymagających platformerów pozycja obowiązkowa. Reszcie polecam ostrożność.
Graliśmy na: PS4

Łukasz Ruszkowski Strona autora
cropper